Tym co najbardziej smuci we wszystkich sprawach o błąd medyczny jest to, jak łatwo mająca ratować życie terapia przeradza się dla chorego w walkę o przetrwanie. I tak nie jest to najgorszy scenariusz, bowiem pewne ryzyko jest akceptowalne. Gorzej, gdy z pozoru niegroźny i rutynowy zabieg może zakończyć się strasznie. Wiele razy zdarzyło się naszym prawnikom reprezentować ludzi, którzy na zawsze tracili zdrowie po drobnym i, zdałoby się, prostym zabiegu. Szok często przeważa nad słusznym przecie oburzeniem i nie chcą walczyć o to, na co zasługują. Dlatego tak ważne jest, aby zgłosić się po pomoc do jakiejś profesjonalnej kancelarii odszkodowawczej takiej jak Powszechny Zakład Odszkodowań. Nie raz już prowadziliśmy sprawy o zadośćuczynienie za podobne wypadki, niech przykładem będzie sprawa o zadośćuczynienie za źle przeprowadzoną operację kręgosłupa.
Hanna jest córką Józefa i Martyny. Była zwyczajnym zdrowym dzieckiem, które rozwijało się dobrze. Nigdy nie miała większych kłopotów ze zdrowiem. Jej jedynym problemem była wrodzona skolioza, niewidoczna jednak dla ludzi, którzy nie mieli wykształcenia medycznego. Chodziła tylko, od czasu do czasu, na zajęcia z gimnastyki korekcyjnej, które miały zapobiec ewentualnemu nabyciu kolejnych defektów. Hanna prowadziła więc całkiem normalne życie jak na nastolatkę. Miała przyjaciół, bawiła się i uprawiała kolarstwo. Jednym słowem, była zwyczajną dziewczyną prowadzącą zwyczajne życie. Jednak gdy skończyła piętnaście lat podczas corocznych badań okazało się, że przydałoby się jeszcze kilka dodatkowych. Z racji typowych dla NFZ opóźnień. nie odbyłyby się one wcześniej niż za pół roku, więc rodzice nie chcąc marnować czasu udali się z córką do prywatnej kliniki. Tam lekarze niemal od razu zaczęli namawiać rodziców na jak najszybsze przeprowadzenie operacji, oczywiście w ich ośrodku medycznym. Rodzice byli zaskoczeni, bowiem nigdy wcześniej nie sugerowano im konieczności wykonywania tego typu zabiegów. Roztoczono przed nimi jednak ponurą wizję tego, co może czekać ich dziecko w razie niewykonania zabiegu, łącznie z tym, że Hania wyląduje na wózku. Przerażeni takimi perspektywami, natychmiast zgodzili się na zaproponowaną operację, nie licząc się z odmienną opinią ich córki.
Zaledwie kilka tygodni później niezadowolona Hanna trafiła do szpitala. Tam przygotowano ją do operacji resekcji półkręgu. Założono w jej trakcie instrumentarium, które miało nie uciskać na kręgosłup. Dopiero podczas operacji wyszło na jaw, jak w istocie wygląda schorzenie. Trzeba było dokonać resekcji dwóch kolejnych kręgów. Wkrótce Hanna została wybudzona i wtedy okazało się, że nie ma czucia w nogach. Zszokowani tym lekarze niemal natychmiast zdecydowali się na kolejną operację. Skontaktowali się z rodzicami, których poinformowali o tym, że potrzebna będzie następny zabieg, zatajając jednak faktyczny stan pacjentki. Tymczasem telefon Hani zaginął w niejasnych okolicznościach i nie była w stanie zawiadomić rodziców. Przeprowadzono kolejną operację, podczas której zmniejszono nacisk instrumentarium na kręgosłup. Niestety, nie odniosła ona pożądanego rezultatu. Kilka tygodni potem przeprowadzono kolejną. W międzyczasie rodzice dowiedzieli się o tym co spotkało ich dziecko, lecz nie mogli już nic zrobić. Nowy zabieg miał polegać na usunięciu śruby stabilizującej z poprzedniej lokalizacji i przesunięciu jej we właściwe miejsce. Udało się to tylko częściowo, pacjentkę wypisano na oddział rehabilitacyjny. łącznie w szpitalu spędziła pół roku, a po powrocie do domu musiała dalej kontynuować rehabilitację.
Stan zdrowia Hanny nie poprawił się już znacząco od czasu opuszczenia szpitala. Nie udało się w pełni odzyskać władzy w nogach, musiała poruszać się o kulach, miała też problemy z utrzymaniem pionowej pozycji na siedziskach bez oparć bocznych. Miała też inne problemy. Przede wszystkim doznała porażenia zwieraczy. Musiała być z tego powodu regularnie cewnikowana i nosiła pieluchy. Brak kontroli nad własnym ciałem był dla niej wyjątkowo upokarzający i przysparzał jej więcej problemów niż sam paraliż. Musiała zrezygnować ze szkoły, była nauczana indywidualnie, a ze względu na problemy z podróżowaniem, nie mogła rozpocząć żadnych studiów. O pracy nie umiała nawet myśleć, nie wyobrażała sobie codziennych wyjazdów i spędzania tam tych wszystkich godzin z oczekiwaniem na to, że będzie musiała być cewnikowana. Środki niezbędne do utrzymania higieny Hanny czyli cewniki i pampersy kosztowały ją kilkaset złotych miesięcznie, a ZUS mocno zwlekał z przyznaniem renty, korzystając z dosyć niejasnych zapisów lekarzy.
Hania została uwięziona w domu i cierpiała na depresję. Jej relacje z rodzicami bardzo się popsuły, zwłaszcza, że obwiniała ich o zgodę, na zabieg, który uczynił ją osobą z niepełnosprawnością. W końcu Pan Józef uznał, że trzeba coś z tym zrobić. Nie miał jednak pojęcia co. Jak większość obywateli naszego kraju, wierzył, że ze szpitalem po prostu nie da się wygrać i jego córka w żaden sposób nie uzyska odszkodowania za źle przeprowadzoną operację kręgosłupa. Na szczęście dowiedział się od jednego z rehabilitantów leczących jego córkę o istnieniu naszej kancelarii odszkodowawczej czyli Powszechnym Zakładzie Odszkodowań. Bez problemu skontaktował się z naszymi prawnikami, którzy natychmiast zorientowali się sprawie i z chęcią zgodziliśmy się reprezentować go w sądzie. Nawiązaliśmy już kontakt z firmą ubezpieczeniową kliniki i wysłaliśmy pismo z żądaniem odszkodowania, lecz przysłała nam ona odpowiedź odmowną. Musieliśmy więc udać się do sądu.
Jak każda sprawa tego typu, nie była ona łatwa i niejedna kancelaria odszkodowawcza nie podołałaby temu zadaniu. Przede wszystkim musieliśmy wykazać, że cierpienie naszej klientki nie było w najmniejszym stopniu konieczne. W istocie rodzice zostali wprowadzeni w błąd, bowiem lekarze wyolbrzymili przed nimi skalę zagrożenia w wypadku nieprzeprowadzenia operacji, jednocześnie nie informując należycie o możliwych powikłaniach wypadku jej przeprowadzenia. Kierowali się przy tym nie dobrem pacjenta, a zyskiem. Nie udało się też odzyskać pełnej dokumentacji lekarskiej, a dokumenty które zostały nie pokrywały się w pełni z tym co twierdzili powołani przez nas biegli.
W końcu po długiej i trudnej walce udało nam się uzyskać zadośćuczynienie w wysokości 150.000.00 zł i 750.00 zł comiesięcznej renty.