Rak dla wielu wciąż kojarzy się z wyrokiem śmierci. Nie zawsze jest to racjonalne przekonanie, często udaje się wyleczyć chorego, zwłaszcza jeśli nowotwór zostanie wcześnie wykryty. Niestety nie zawsze się tak staje, czasem też zdarza się, że leczenie jest możliwe tylko wtedy, gdy usunie się część ciała pacjenta. jak to często bywa w przypadku chorych na raka piersi, gdy wykryto go zbyt późno. Leczenie raka nigdy nie jest proste i zawsze wyniszcza organizm. Bywa jednak, że jest przeprowadzane błędnie i jeszcze bardziej pogarsza stan zdrowia chorego, przyczyniając się do pogłębienia się jego cierpienia. Kiedyś nasi prawnicy reprezentowali kobietę, dla której wywalczyli bardzo wysokie zadośćuczynienie za źle przeprowadzoną radioterapię. Poniżej opiszę jak doszło do owej tragedii i ile udało się naszym prawnikom wywalczyć.
Pani Monika mieszkała w jednym z miast na Dolnym Śląsku. Miała ponad czterdzieści lat i była szczęśliwa w swoim drugim małżeństwie z Panem Ignacym. Miała syna Grzegorza z pierwszego małżeństwa i dwoje dzieci z Panem Ignacym, syna Michała i córkę Agatę. Grzegorz uczęszczał do liceum, a młodsze dzieci uczyły się w gimnazjum. Wszyscy członkowie rodziny dobrze się ze sobą dogadywali. Pani Monika była jej filarem i podporą, to do niej po wsparcie udawały się wszystkie dzieci i oczywiście mąż. Pracowała jako farmaceutka w aptece i dzięki temu miała większe pojęcie niż wielu obywateli na temat tego, jak ważne są wszelkiego rodzaju badania okresowe. Regularnie przeprowadzała mammografię, nie lękając się wyniku, świadoma jak ważne jest wczesne wykrycie ewentualnego nowotworu. I całe szczęście, bo na ostatnich badaniach okazało się, że ma guz w lewej piersi. Początkowo zbladła ze strachu, ale szybko wzięła się w garść i przypomniała sobie, że guz prawdopodobnie jest niewielki, ponieważ regularnie przeprowadzała badania i nie oznacza, że umrze, ani nawet utraci pierś. Od zawsze wierzyła w moc medycyny, i nic, co przeżyła, nigdy tej wiary nie podważyło. Cóż, będzie musiała zweryfikować swoje poglądy, gdy będzie walczyć o zadośćuczynienie za źle przeprowadzoną radioterapię.
Rodzina całym sercem wspierała Panią Monikę w tych trudnych chwilach. Nasza przyszła klientka, mimo obaw, nie zwlekała z podjęciem leczenia. Udało jej się szybko ustalić termin operacji. Przebiegła ona pomyślnie. Aby zapobiec nawrotowi guza i usunąć ewentualne pozostałości komórek nowotworowych, postanowiono leczyć ją za pomocą radioterapii. Metoda ta wiązała się wprawdzie zawsze z wieloma przykrymi skutkami ubocznymi, lecz była to i tak względnie bezpieczna forma terapii, nieinwazyjna i umożliwiająca wyleczenie mniejszych i skupionych w jednym miejscu guzów. Tak więc Pani Monika została przewieziona na oddział radioterapii, gdzie po kilku dniach miała otrzymać pierwszą dawkę promieniowania. Jednakże podczas zabiegu coś poszło nie tak. Radiolog popełnił poważny błąd i Pani Monika otrzymała ogromną dawkę promieniowania. Wiele jej tkanek, w tym piersi i kości, uległo uszkodzeniu.
Lekarze stwierdzili nasilony odczyn popromienny w postaci złuszczania się na wilgotno. W fałdzie podskórnym wykryto trudno gojące się owrzodzenie. Ów odczyn utrzymywał się przez wiele miesięcy przysparzając Pani Monice mnóstwo bólu. Na dodatek, kilka miesięcy później trzeba było przeprowadzono mastektomię radykalną prawej piersi i mastektomię subtotalną lewostronną. Musiała więc przejść wszystkie te straszne zabiegi, których uniknęłaby dzięki wczesnemu wykryciu nowotworu. Poddano ją też przeszczepowi skóry. Wszystkie te zabiegi były dla niej niezwykle bolesne. Na wiele miesięcy wyłączyło ją to z życia zawodowego i rodzinnego, gdy mnóstwo czasu musiała spędzać w szpitalach, przychodniach lekarskich, czy też we własnym łóżku odpoczywając po bolesnych i wyniszczających zabiegach. Co więcej, nie był to koniec jej cierpień. Na skutek promieniowania doznała uszkodzenia kości żeber, opłucnej i płuc. Od tej pory jej żebra były bardzo łamliwe i kilkakrotnie uległy uszkodzeniu. To, w połączeniu z włóknieniem płuc, mogło w przyszłości doprowadzić do niewydolności oddechowej, która jest wyjątkowo niebezpieczna.
Z powodu tych wszystkich dolegliwości Pani Monika musiała zrezygnować z pracy zawodowej, przez co obowiązek utrzymania rodziny spadł całkowicie na barki Pana Ignacego, spawacza z zawodu. Sytuacja materialna rodziny uległa więc znacznemu pogorszeniu. Mąż naszej klientki był zmuszony często brać nadgodziny, a Pani Monika nie była w stanie zajmować się domem. Mimo zażywania środków przeciwbólowych nieraz musiała całe dnie spędzać w łóżku. Przyczyniła więc do tego także depresja z powodu utraty piersi oraz swego stanu zdrowia. Dzieci czuły się porzucone i zaniedbane. Grzegorz zrezygnował z dalszej nauki po zakończeniu liceum i zaczął pracować, a Agata weszła w konflikt z prawem i miała przydzielonego kuratora. Rodzina znalazła się na granicy rozpadu. Dopiero jedna z dawnych koleżanek z pracy Pani Moniki, która od czasu do czasu odwiedzała rodzinę, wspomniała, że kiedyś słyszała o pewnej warszawskiej kancelarii:Powszechnym Zakładzie Odszkodowań, który specjalizował się w pomaganiu ludziom w sytuacji takiej jak ona. Pani Monika była tak przygnębiona swoim stanem zdrowia, że początkowo nie rozważała nawet nawiązania z nami kontaktu. Jednak po kilku dniach namyśliła się i uznała, że nie ma innego wyboru jeśli pragnie szczęścia swych bliskich. Nasi prawnicy dosyć szybko zorientowali się w czym rzecz i zgodzili się wesprzeć Panią Monikę w walce o zadośćuczynienie za źle przeprowadzoną radioterapię. Najpierw skontaktowaliśmy się z ubezpieczycielem placówki medycznej i zawiadomiliśmy go o konieczności wypłaty zadośćuczynienia. Na odpowiedź czekaliśmy kilka miesięcy. W końcu ją otrzymaliśmy ją. Zaoferowano Pani Monice 50.000.00 zł, co jednak było kwotą zdecydowanie zbyt małą i wysłaliśmy sprawę do sądu.
W sądzie na naszą korzyść przemawiał fakt, że lekarz, który przeprowadzał zabieg radioterapii, został pozbawiony praw wykonywania zawodu, Dzięki temu kwestia winy placówki medycznej pozostawała bezdyskusyjna, istotne było tylko jak wysoką kwotę będzie musiał wypłacić ubezpieczyciel. Przede wszystkim Pani Monika została pozbawiona możliwości wykonywania stałej pracy, jej zdrowie uległo permanentnemu pogorszeniu. Pozbawiono ją też jednego z głównych atrybutów kobiecości. Uniemożliwiono jej pełną opiekę nad dziećmi i prowadzenie domu, przez co byt jej rodziny uległ zagrożeniu.
Wziąwszy to wszystko pod uwagę sąd zasądził 120.000.00 zł odszkodowania i zadośćuczynienia.