Zadośćuczynienie za śmierć męża

Zadośćuczynienie za śmierć męża
Zwykła wyprawa do sklepu na święta może zakończyć się tragicznie

Nie znamy dnia i godziny, taka jest przykra prawda opisująca nasz świat. Staramy nie myśleć zbyt często o tym, jak bardzo kruche jest nasze życie, jak niewiele trzeba, aby doprowadzić do tragedii. Jako, że jesteśmy kancelarią odszkodowawczą, my, prawnicy i radcowie prawni pracujący dla Powszechnego Zakładu Odszkodowań nieustannie mamy do czynienia z podobnymi smutnymi historiami. Ofiarą nie jest tylko ten, kto poniósł śmierć, ale też jego bliscy, którzy zostali pozostawieni sami na tym świecie. Tak właśnie było gdy musieliśmy doprowadzić do tego, że wdowa uzyskała odszkodowanie za śmierć męża w wypadku.

Wszystko miało miejsce w jednym z miast w zachodniej Polsce. Małżeństwo Państwa Szymona i Renaty mieszkało tam już od dłuższego czasu wychowując trójkę swych dzieci, Marcelinkę, Adasia i Stefka. Żyli raczej dostatnio, prowadzili wspólnie firmę IT, dzięki czemu nie musieli odpowiadać przed nikim tylko przed samymi sobą. Zarabiali wystarczająco dużo, zapewnić sobie własny dom, nie obciążając się przy tym zbyt wysokim kredytem, Mieli też niewielki ogród i co roku mogli pozwolić sobie na wyjazd na wczasy. Jednym słowem, można powiedzieć, że odnieśli sukces życiowy, dlatego tym bardziej przykre było to co się wydarzyło potem, doprowadzając do walki o zadośćuczynienie za śmierć męża.

Zbliżały się święta, Pan Szymon wracał właśnie wcześniej z biura. Miał zamiar pojechać  do hipermarketu, aby zakupić swym bliskim prezenty na święta. Choć zajęcie to zajmowało dużo czasu, to przecież każdy z nas wie, jak wielką radość sprawia obdarowywanie tych, których kochamy. Jednak inni odnaleźć potrafią szczęście jedynie dzięki znacznie bardziej przyziemnym środkom. Pan Dariusz rozpoczął święta już od rana, setką „wody ognistej” i cały dzień bardzo przykładał się  do utrzymania stosownego poziomu procentów we krwi. Właśnie wracał z odwiedzin u syna, który mieszkał z jego byłą żoną. Pokłócił się z nią tamtego dnia o to, że przyjechał podpity do ich dziecka, choć sam uważał, że wypił tylko tyle, ile było potrzeba by mógł uśmiechać się przy synu mimo jej obecności. Był tak roztrzęsiony, że nie mógł się uspokoić i musiał zajść do jednego z sklepów spożywczych, gdzie zakupił dwie  tak zwane małpki. Pocieszony w ten prosty sposób ruszył do domu. Jednak taka ilość spożytego alkoholu wpłynęła na jego zdolności do prowadzenia pojazdu. Zjechał na niewłaściwy pas i w tej samej chwili z naprzeciwka nadjechał samochód należący do Pana Szymona. Ten usiłował uniknąć zderzenia czołowego, lecz jako, że znajdowali się na drodze za miastem, uderzył w drzewo. Pan Dariusz nawet nie zwolnił i liczył na to, że nikt nie dowie się o tym, co się stało.

Tymczasem Pan Szymon wykrwawiał się samotnie we własnym samochodzie. O czym wtedy myślał, nie wiadomo, być może o rodzinie, którą pozostawił. Przez dobry kwadrans nikt się nie zatrzymywał, wszyscy pędzili przed siebie gnani własnymi sprawami. Nawet w tak ważny czad jakim są święta, nikt nie zatroszczył się o drugiego człowieka. Dopiero kierowca jednego z samochodów dostawczych zatrzymał się przy rozbitym pojeździe i wezwał policję oraz pogotowie. Ratownicy medyczni stwierdzili zgon. Wkrótce potem Pani Renata została zawiadomiona o tym, że jej mąż poniósł śmierć. Poczuła wtedy, że całe jej życie runęło niczym domek z kart.

Pani Renata przez cały miesiąc nie mogła dojść do siebie. Całe dnie spędzała w łóżku pod kołdrą, tępo patrząc przed siebie. Dzieci „Na wigilie” wzięli do domu jej rodzice i zostały tam u nich przez miesiąc. Czuły się, jakby utraciły nie tylko ojca, ale i matkę, z którą nie miały kontaktu. Niewiele zresztą brakowało, aby naprawdę tak się stało. Pani Renata walczyła z myślami samobójczymi. Rozważała, jak najlepiej to zrobić, ale wtedy zadzwoniły do niej dzieci. Zrozumiała, że ma dla kogo żyć. W końcu postanowiła wziąć się w garść. Weszła  do internetu pełna determinacji, aby zrobić coś ze sprawcą jej cierpienia. Postanowiła poszukać kancelarii odszkodowawczej, która w jakiś sposób byłaby w stanie uzyskać zadośćuczynienie za śmierć jej męża. Odnalazła w sieci warszawską kancelarię odszkodowawczą: Powszechny Zakład Odszkodowań. Nie namyślając się wiele, nawiązała kontakt z naszą firmą. Nasi pracownicy doskonale rozumieli czego potrzebuje od nich Pani Renata i zgodzili się nawiązać współpracę. Najpierw jednak musieliśmy ustalić, co dokładnie zaszło. Na szczęście śledztwo przeprowadzone przez policję przebiegało pomyślnie. Dzięki ukrytemu fotoradarowi zdobyto zdjęcia tablic rejestracyjnych samochodu Pana Dariusza i wkrótce zatrzymano go. Sprawca przerażony tym, że może na całe lata trafić do więzienia przyznał się. To był jednak dopiero początek. Zaoferowaliśmy naszą pomoc prokuraturze, aby szybciej wywalczyć zadośćuczynienie za śmierć męża Pani Renaty, bowiem aż za dobrze wiedzieliśmy jak powolne bywają tryby wymiaru sprawiedliwości. Dzięki temu już po kilku miesiącach zapadł wyrok skazujący, co  bardzo mocno ułatwiło nam pracę.

Byliśmy jednak dopiero na półmetku naszej pracy. Musieliśmy tym razem skontaktować się z ubezpieczycielem OC Pana Dariusza, na którego odpowiedź znowu przyszło nam czekać parę miesięcy. Niestety, firma ubezpieczeniowa zgodziła wypłacić jedynie 10.000.00 odszkodowania dla żony Pana Szymona i każdego z jego dzieci (czyli łącznie 40.000.00 zł), co było sumą zupełnie nieadekwatną jako zadośćuczynienie za śmierć męża Pani Renaty i ojca ich dzieci. Sprawa musiała więc trafić do sądu. Tam walka toczyła się o wysokość odszkodowania. Prawnicy firmy ubezpieczeniowej usiłowali rozwodnić winę Pana Dariusza. Podkreślali przede wszystkim fakt, że zimą warunki pogodowe nie najlepiej nadają się do jazdy, jednak naszym prawnikom udało się bez problemów dotrzeć do prognoz pogody i raportów drogowych, które nie wskazywały na to, aby warunki pogodowe w istotny sposób zagrażały kierowcom. Usiłowano też zakwestionować fakt, że Pan Dariusz był po alkoholu, bowiem nie przeprowadzono badania alkomatem tuż po wypadku, lecz kierowca sam zeznał na policji, że jechał po spożyciu, więc nie potrzeba było badań.

W końcu, po wielu miesiącach walki, udało się uzyskać zadośćuczynienie w wysokości 130.000.00  dla jego żony  i 90.000.00 dzieci oraz rentę dla każdego dziecka aż do ukończenia osiemnastego roku życia w wysokości 1500.00 .