Odszkodowanie za wypadek na roli

Odszkodowanie za wypadek na roli.
Zbieranie siana bywa niebezpieczne

Rolnictwo nas żywi i to nas w rozumieniu nas jako gatunek ludzki. Jest bardzo ciężka praca nie przynosząca wielkich zysków. o ile nie jesteś wielkoskalowym producentem żywności. Maszyny, nowe rośliny do uprawy czy nawozy, to wielki koszt, a z uwagi a coraz bardziej niepewny klimat, nigdy nie  wiadomo czy się zwróci. Zawód rolnika jest ryzykowny nie tylko pod względem finansowym, ale też dosłownym, bardzo łatwo o jakieś nieszczęśliwe wydarzenie podczas wielogodzinnej pracy pośród maszyn przeznaczonych do krojenia,, szatkowania i prasowania. Wtedy rozsądnie pomyśleć o walce o odszkodowanie za wypadek na roli. Powszechny Zakład Odszkodowań wie razy już prowadził podobne sprawy,  Oto jedna z nich.

 

Pani Agnieszka była studentką jednego z uniwersytetów rolniczych. Była jedynaczką i miała nadzieję w przyszłości odziedziczyć dobrze prosperujące gospodarstwo ojca. Dlatego była pilną uczennicą, pomimo młodego wieku, stroniącą od typowo studenckich rozrywek. Mimo samotności i pewnej izolacji od rówieśników, miała nadzieję, że zdobyta tu wiedza i doświadczenie pozwolą jej utrzymać gospodarstwo, które znajdowało się w rękach jej rodziny jeszcze od czasów zaborów, a po zakończeniu PRL znacząco się rozrosło.

 

Wyjazd na praktyki do znajdującego się w sąsiednim powiecie gospodarstwa rolnego był początkiem wydarzeń, które doprowadziły do walki o odszkodowanie za wypadek na roli. Gospodarz. Pan Zbigniew od początku był nieufnie nastawiony do młodej kobiety chcącej samemu parać się takim typowo męskim zajęciem, Pani Agnieszka, która od dzieciństwa była zaznajomiona z pracą na roli, wywiązywała się z powierzonych jej zadań nie gorzej niż mężczyźni, którzy wcześniej odbywali tu praktyki. Pan Zbigniew szybko zdał sobie sprawę, że młoda kobieta będzie pracowała o wiele więcej niż normalny pracownik, bowiem musi starać się o dobrą opinię na praktykach, a po za tym, chce pokazać, że jest lepsza o swoich kolegów. Nieustannie wynajdywał jej  nowe zajęcia, samemu ciesząc się z powodu tak dobrego i niemal darmowego pracownika. Gdyby nie był tak chciwy, być może nie płaciłby odszkodowania za wypadek na roli.

 

Tamtego dnia Pani Agnieszka pomagała przy maszynie do prasowania siana. Było to wielkie urządzenie przyczepione do ciągnika, którym kierował gospodarz, podczas gdy Pani Agnieszka  zbierała bele siana. W telewizji zapowiadano deszcz, więc musieli się spieszy, aby siano nie zamokło. Pracowali więc od świtu, aż nastało późne popołudnie. Na horyzoncie malowały się już burzowe chmury, więc nie zostało im już wiele czasu. Wtedy maszyna do prasowania siana zacięła się i musieli przerwać pacę w tak krytycznym momencie. Pan Zbigniew wściekły na los, rozkazał Pani Agnieszce aby ta sprawdziło co się stało z prasą, podczas gdy on siedział nadal na ciągniku. Praktykantka zaprotestowała twierdząc, że nie może tego zrobić, ponieważ nie posiada odpowiednich umiejętności, ale też tego typu działanie jest wbrew przepisom BHP. Wtedy Pan Zbigniew zagroził jej, że wystawi jej złą opinię po praktykach, albo nawet ich w ogóle ich nie nie zaliczy. Nie chcąc aby cała jej dotychczasowa praca pójdzie na marne, Pani Agnieszka zgodziła się na żądanie gospodarza i usiłowała odblokować zaciętą maszynę. W końcu jej się udało, ale wtedy poczuła szarpnięcie i potworny ból. Jej ręce zostały wciągnięte do środka prasy. Dopiero po chwili Pan Zbigniew wyłączył maszynę i zostawiwszy Panią Agnieszkę z rękoma uwięzionymi w środku urządzenia, wezwał zespół ratunkowy. Aby uwolnić naszą przyszłą klientkę konieczne było rozebranie prasy. Gdy mimo protestów właściciela ratownikom udało się wydobyć to, co pozostało z rąk Pani Agnieszki na zewnątrz, poszkodowana została odwieziona do szpitala nieprzytomna z bólu.

 

Gdy pani Agnieszka się obudziła ze zgrozą stwierdziła, że nie ma rąk. Obie zostały zmiażdżone przez prasę i konieczna była amputacja. Lewa została amputowana poniżej łokcia, prawa trochę powyżej nadgarstka. Przeleżała kilka tygodni w szpitalu, gdzie odbyła pierwsza rehabilitacja, a potem wróciła do domu. Z oczywistych powodów musiała zaprzestać studiów, zaprzepaszczając w ten sposób lata pracy. Nie stać ich było na odpowiednie protezy, a na ich refundację musieli czekać wiele miesięcy. Nie udało się też uzyskać fachowego wsparcia rehabilitacyjnego. Choć posiadali dobrze prosperujące gospodarstwo, to nie stać ich było na zapewnienie córce odpowiedniej opieki. Rozważali sprzedaż ziemi, choć czy nie rozsądniej byłoby już teraz myśleć o uzyskaniu odszkodowania za wypadek na roli?

 

Po niemal roku Pani Agnieszka wyjechała na turnus rehabilitacyjny. Nadal doskwierały jej bóle fantomowe i wciąż musiała się uczyć, jak radzić sobie z codziennymi czynnościami. Jedna z pozostałych uczestniczek turnusu opowiedziała jej o kancelarii adwokackiej specjalizującej się w pomaganiu ludziom znajdującym w takiej sytuacji jak ona. Powszechny Zakład Odszkodowań już nieraz pomógł uzyskać swym klientom odszkodowanie za wypadek na roli. i najpewniej zrobi to w tej sytuacji. Pani Agnieszka na początku wahała się, czy nawiązać kontakt z naszą kancelarią. Od wypadku minęło już wiele miesięcy, więc być może upłynęło już zbyt dużo czasu. Do tego, nie była pewna, czy sąd nie nie zechce jej obarczyć winą za nieszczęście jakie ją spotkało. Mimo tych wątpliwości postanowiła nawiązać kontakt z naszą kancelarią. Nasi prawnicy uważnie wysłuchali opowieści Pani Agnieszki i rozwiali jej wątpliwości. Niedługo skontaktowaliśmy się z ubezpieczycielem pana Zbigniewa, ten jednak zaoferował, że wypłaci odszkodowanie w wysokości jedynie 50.000 zł. Uznaliśmy, że jest to kwota zdecydowanie zbyt niska, więc sprawa trafiła do sądu.

 

Walka o odszkodowanie za wypadek na roli nie była łatwa. Początkowo toczyła się o słowo przeciw słowu. Prawnicy Pana Zbigniewa usiłowali przedstawić naszą klientkę jako osobę leniwą i roszczeniową. Ich zdaniem Pani Agnieszka migała się od pracy, woląc się zadawać z miejscowymi chłopakami. Wypadek miał mieć miejsce wyłącznie z jej winy, bowiem to ona z własnej woli zaoferowała się naprawić maszynę. Nasi prawnicy jednak skontaktowali się z poprzednimi praktykantami Pana Zbigniewa, którzy zeznali, że ich praca u niego wyglądała podobnie jak w przypadku naszej klientki. Jeden z nich doznał nawet wypadku, który jednak nie zakończył się tak tragicznie.

 

Biorąc pod uwagę te zeznania sąd zasądził odszkodowanie w wysokości 300.000 zł i dożywotnią rentę comiesięczną w wysokości 600 zł