Odszkodowanie za wypadek podczas pracy na złomowisku

Odszkodowanie za wypadek podczas pracy na złomowisku
Złomowiska są może niezbyt estetyczne, ale potrzebne.

Żadna praca nie hańbi – tak brzmi znane powiedzenie. Trudno orzec, na ile jest ono prawdziwe, w końcu są prace, których jednoznacznie należy się wstydzić. Jednak, istnieje wiele zajęć nie cieszących się zbyt wielkim poważaniem, a przecież niezwykle potrzebnych czy nawet niezbędnych do funkcjonowania społeczeństwa. Na przykład pracownicy złomowisk, bez których nasze miasta utonęłyby we złomie, a ogromne ilości potencjalnie użytecznych odpadów byłyby zmarnowane. Jednak praca na złomowisku bywa niebezpieczna, o czym przekonali się pracownicy naszej kancelarii odszkodowawczej pracując przy sprawie o odszkodowanie za wypadek podczas pracy na złomowisku.

 

Pan Andrzej był pracownikiem złomowiska znajdującego się w jednym z większych polskich miast. Był człowiekiem po czterdziestce, nigdy nie zdobył wykształcenia, ale nie stronił od ciężkiej pracy. Miał żonę Izabelę i dwie córki, Małgorzatę oraz Renatę, z których starsza Małgorzata właśnie kończyła studia. Pan Andrzej w swym życiu parokrotnie zmieniał miejsce pracy, głównie z powodu zwolnień grupowych lub po prostu dlatego, że zakład uległ likwidacji. Za każdym razem jednak dawał sobie radę, choć nigdy nie było mu łatwo odnaleźć się w nowym zajęciu. Paca na złomowisku była dosyć dobrze płatna, ale bardzo ciężka. Pan Andrzej jednak na to nie narzekał. O wiele bardziej irytowały go nowe porządki, jakie zapanowały w firmie po tym, jak siostrzeniec właściciela został kierownikiem zakładu. Pan Andrzej nie znał przeszłości swojego nowego zwierzchnika, ale prawie od razu doszedł do wniosku, że jest on tutaj tylko ze względu na pokrewieństwo z właścicielem. Na złomowisku panował chaos, zwożono coraz więcej złomu, ale nie zatrudniono nowych pracowników, którzy zajmowaliby się uporządkowaniem sprzętów zalegających na placu. Często dochodziło do drobnych wypadków, szczególnie uszkodzeń opon ciężarówek, które zwoziły towar do firmy. Nowy kierownik wszelkie skargi zbywał machnięciem ręki, albo nawet zamykał się w swym biurze. Pan Andrzej przeczuwał, że prędzej czy później takie niedbalstwo doprowadzi do tragedii, nie przypuszczał jednak, że to on padnie jej ofiarą i będzie się musiał starać o odszkodowanie za wypadek podczas pracy na złomowisku.

 

To był zimny dzień. Jeden z tych, które zapowiadają nadejście zimy. Niestety, właśnie podczas takiej pogody praca na złomowisku jest najtrudniejsza. Plac był niewybrukowany, pokryty typową dla takich miejsc nierówną nawierzchnią. Błoto, rozjechane przez liczne ciężarówki przewożące towar, dziś zamarzło, a w koleinach potworzyły się liczne lodowe kałuże. Praca wymagała teraz wielkiej ostrożności i uwagi, lecz młody kierownik nie rozumiał tego. Otrzymał ponoć telefon od wujka, który ponoć miał go zrugać za to, że ten kiepsko wykonuje swoje obowiązki. Tak więc, ze strachu, że zawiedzie tego, który powierzył mu zakład, podkręcił jeszcze tempo pracy, choć wielu jego podwładnych twierdziło, że teraz właśnie powinni się wykazać szczególną ostrożnością. Pan Andrzej jako szeregowy pracownik nie miał wiele do powiedzenia, choć i jemu praca w takich warunkach zupełnie się nie podobała. Musiał jednak robić swoje, więc gdy przybył kolejny samochód ciężarowy, nie bacząc na trudny teren, pobiegł by pomóc w rozładunku. Wyładowywał duży i ciężki przedmiot, co nawet dla osoby tak silnej jak on było wielkim wysiłkiem. Nagle źle stanął i poślizgnął się na zlodowaciałej powierzchni. Poczuł straszliwy ból w nodze, która uderzyła o kant jakiegoś żelastwa. Jego krzyk rozbrzmiał na całym placu. Jeden z jego kolegów pomógł mu obrócić się na plecy, wezwano też karetkę, która odwiozła go do szpitala.

 

Pan Andrzej trafił do szpitala, gdzie stwierdzono u niego złamanie kostki przyśrodkowej oraz tylnej podudzia lewego.  Doznał też zwichnięcia stawu skokowego z rozerwaniem więzozrostu strzałkowo-piszczelowego. Jego noga została unieruchomiona za pomocą śrub. Następne kilka tygodni spędził w szpitalu nieustannie zażywając środki przeciwbólowe. Potem został wypisany do domu, gdzie następne miesiące spędził na czekaniu aż kości się w pełni zrosną, a następnie został wysłany na rehabilitację. Gdy powrócił do domu, otrzymał wiadomość, która go załamała. Stracił pracę z powodu długotrwałej nieobecności.

 

Pan Andrzej jak każdy pracujący człowiek ciężko przeżył  utratę, zajęcia, choć niedługo potem zdał sobie sprawę, że i tak nie byłby wstanie do niej wrócić. Noga nadal go bolała, a powodu zespołu Sudecka, nie powróciła do pełnej sprawności. Cierpiał też na powracające stany zapalne stawu skokowego. Musi wtedy leżeć z nogą uniesioną wysoko w górze oraz zażywać środki przeciwbólowe. Ma poważne problemy z poruszaniem się na dystansach dłuższych niż kilkadziesiąt metrów. Często musiał korzystać ze wsparcia kuli. Największe cierpienie przysporzył mu jednak fakt, że zawiódł jako głowa rodziny. Jego żona była teraz głównym żywicielem, a Panu Andrzejowi z trudem przychodziło nawet zwyczajne pomaganie w domu. Ze względu na swoje wykształcenie, miał problemy ze znalezieniem pracy, która nie obciążałaby go fizycznie. Długie godziny, w czasie których jego noga odpoczywała, spędzał korzystając z laptopa córki. W Internecie dowiedział się o istnieniu naszej kancelarii odszkodowawczej – Powszechnym Zakładze Odszkodowań. Początkowo wprawdzie wstydził się prosić obcych ludzi o pomoc, lecz w końcu się przemógł i skontaktował się z naszymi prawnikami, którzy wysłuchali go uważnie i potwierdzili, że zasługuje na wsparcie. Nasi prawnicy szybko nawiązali kontakt z ubezpieczycielem zakładu pracy, ale ten stwierdził, że naszemu klientowi w żadnym wypadku nie należy się odszkodowanie. W takim przypadku nie było innego wyjścia jak skierować sprawę o odszkodowanie za wypadek na złomowisku do sądu.

 

Jak to zazwyczaj dzieje się w tego typu przypadkach, prawnicy strony pozwanej chcieli obarczyć winą naszego klienta. Starali się udowodnić, że ich złomowisko funkcjonuje doskonale. Na dowód pokazali zdjęcia, gdzie plac był w pełni wybrukowany, panował na nim całkowity porządek, a tablica informacyjna opisywała wszelkie procedury bezpieczeństwa. Jak się później dowiedzieliśmy, wszystkie te usprawnienia zostały wprowadzone już po tym, jak nasz klient uległ wypadkowi. Na szczęście udało nam się dotrzeć do zdjęć doskonale obrazujących nieład panujący wcześniej w zakładzie pracy. Koledzy z pracy Pana Andrzeja także złożyli zeznania dokładnie opisujący dawne nieporządki.

 

Wyrokiem sądu Pan Andrzej otrzymał odszkodowanie za wypadek podczas pracy na złomowisku w wysokości 40.000.00 zł i rentę w wysokości 1000 zł miesięcznie.